piątek, 11 stycznia 2019

Tam i z powrotem - mini-recenzja "Snowpiercer - Arka przyszłości"

Obraz może zawierać: 3 osoby, broda

Nie wiem jak to się stało, ale nie miałem wcześniej okazji obejrzeć „Snowpiercera”. Wczoraj nadrobiłem zaległości. I nie żałuję, chociaż do ideału zabrakło całkiem sporo.

"Arka przyszłości" to niezwykle ciekawa, klaustrofobiczna filmowa koncepcja, ale momentami to nierówne kino postapo. Założenie i początkowa realizacja naprawdę są na wysokim poziomie - przechodzenie przez kolejne przedziały, jakby kolejne groteskowe światy jest rewelacyjne. Coś w pewnym momencie przestało mi jednak pasować. Gdzieś twórcom rozsypał się sam pomysł na ukazanie tego dziwnego ekosystemu pociągu z ostatnimi ludźmi na pokładzie. 

Szkoda, że psychologicznie nie rozwinięto też niektórych ciekawych postaci drugoplanowych. No i Evans jakoś mnie nie ujął. Doskonała jak zwykle Tilda, jakże inna i ciekawa. Aż acząłem sobie zadawać po tym filmie pytania: czy Swinton ma jakąś kiepską rolę na koncie?! Czy nie jest ona jakimś kosmitą? Niesamowita postać naszych czasów. Szacunek należy okazać Edowi Harrisowi, chociaż tu trochę powielił wcielenia psycholi ze swoich poprzednich filmów. 

"Snowpiercer - Arka przyszłości" jawi mi się jako postapokaliptyczne kino z wielkim, trochę zatraconym potencjałem. Wydaje mi się, że twórcy nie do końca byli pewni czy iść w rozkminę psychologiczną, czy w akcję i dlatego nie wykorzystali pełni możliwości tej historii. Jest jednak i tak całkiem dobrze.

Końska ocena: 7/10



11 stycznia 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz