sobota, 29 grudnia 2018

Oczy szeroko zamknięte - recenzja "Nie otwieraj oczu" ("Bird Box")

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i tekst

[RECENZJA] 🎬
"Nie otwieraj oczu" ("Bird Box")

Obejrzałem niedawno z Klaczą "Nie otwieraj oczu" i pomimo wielu nieścisłości i uczucia niedosytu w finale, nie mogę temu filmowi odmówić jednego - trzyma w napięciu i momentami przeraża ukazaną wizją. Uwierzcie mi, moja biedna Klaczunia w trakcie seansu przeżywała katusze, ale całość, mimo późnej pory, połknęła na raz, co jest już sporą rekomendacją. Nie byłbym jednak sobą, gdybym jako czepialskie konisko... nie uczepił się kilku wad całośći.

"Nie otwieraj oczu" to postapo w klimacie kina akcji i horroru. Cała fabuła osadza się zasadniczo wokół dwóch ważnych wątków. Pierwszy - kończy się świat, ludzie pod wpływem bliżej niewyjaśnionego bytu/zjawiska zaczynają popełniać masowe samobójstwa, a jedynym ratunkiem jest tytułowe nie otwieranie oczu. Drugi - samotna kobieta w ciąży, której nie akceptuje, próbuje odnaleźć w sobie siłę i ścieżkę do podjęcia roli matki. Pozostałe poboczne wątki (niestety) nie zostały na tyle rozwinięte, wyeksponowane, aby o nich wspominać. A szkoda, bo potencjał, szczególnie w postaciach drugoplanowych był spory, ale w tej mierze twórcy absolutnie polegli - bohaterowie zostali spłaszczeni, okrojeni do grubych klisz (postać grana przez Malkovicha), które nie dają satysfakcji. Sporo jest tu też nieprzemyślanych, albo może pominiętych z braku pomysłu wątków fabularnych, które aż prosiły się o wyjaśnienie. Nie mówię już nawet o głównym motywie apokaliptycznym, który staje się w pewnym momencie... trochę irytujący. O to chyba nie chodziło? Rozumiem, że twórcy chcieli zrealizowac tu koncepję opierającą się na tym, że najstraszniejsze jest to, czego nie widać. Pewne rzeczy, moim zdaniem, wymagały jednak chociaż małego dopowiedzenia, czy też ujawnienia.

Wszystkie niedociągnięcia i scenariuszowe mielizny da się jednak wybaczyć z dwóch powodów - rewelacyjnej Sandry Bullock i świetnej pierwszej części filmu. Wydaje mi się, że zniuansowana, wielopoziomowa rola Mallory, to najlepsza kreacja Bullock w karierze. Nie przepadam za tą aktorką, coś mnie zawsze w niej denerwuje. Tutaj dała jednak aktorski popis i przejęła ekran w całości. Kłaniam się w pęciny, Sandro! Bardzo spodobał mi się pomysł na początkowe poprowadzenie akcji w dwóch przestrzeniach czasowych - do momentu połączenia się dwóch linii, film ogląda się rewelacyjnie. Potem tempo, jak wspominałem nieco opada. Nie wiem, czy to wina scenariusza, czy książki "Bird Box", której "Nie otwieraj oczu" jest adaptacją. Nie czytałem, więc trudno mi się wypowiedzieć. Jednak zadaję sobie pytanie: co by było, gdyby poziom został utrzymany we wszystkich elementach filmu! Mielibyśmy do czynienia z prawdziwym dziełem gatunku.

"Nie otwieraj oczu" to trzymający w napięciu film nieco zmarnowanych szans. W wielu momentach daje do myślenia i przeraża straszliwą apokaliptyczną wizją, jednak w ogólnym rozrachunku pozostawia wrażenie niedosytu.

Końska ocena: 6,5/10



29 grudnia 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz