sobota, 8 grudnia 2018

Mroczniejsza dżungla? - recenzja "Mowgli: Legenda dżungli"

Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz

[RECENZJA]🎥
"Mowgli: Legenda dżungli" 🐯🐺

Film Andy'ego Serkisa wzbudza mieszane odczucia o widzów i krytyków. Nie może też uniknąć porównań z disneyowskim dziełem Favreau sprzed dwóch lat. Jako zwierzę dociekliwe i stosunkowo nieufne postanowiłem samemu wyniuchać o co chodzi z nową adaptacją "Księgi Dżungli". I wiecie co? Wbrew opiniom uważam "Mowgliego" za dobry film. Rozumiem jednak te osoby, które rozczarowały się nieco produkcją Brytyjczyka. Wynika

Przede wszystkim, wbrew podobieństwu plenerów, wykreowanych w komputerze bohaterów, film z 2016 i ten, o którym jest, to dwa zupełnie różne pod względem klimatu podejścia do historii chłopca rozdartego między światem ludzi, a zwierząt. Na całe szczęście wizualnie obraz jest na solidnym poziomie, czego nie wskazywały zwiastuny. Film Serkisa to dosyć mroczna i brutalna produkcja, starająca się chyba bardziej realnie ukazać świat, w który został rzucony Mowgli (swoją drogą, bardzo dobrze dobrany młody aktor). Odnajdziecie tu krew, brud, dzikość, rozkład i mrok, czyli wszystko to, czego nie mógł posiadać film od Disneya. Mnie, jako dorosłego konia, który wychował sie na filmach i serialach o chłopcu wychowywanym wśród wilków, to satysfakcjonowało. Dżungla jest tu bardziej prawdziwa (co nie znaczy, że jest pradziwa, if you know what I mean). Obowiązkowo oglądałem "Mowgliego" w wersji bez dubbingu, z rewelacyjnymi głosami Bale'a, Mullana, Blanchett, Serkisa i Cumberbatcha (chociaż postać Shere Khana jest tu trochę zaprzepaszczona, a sam głos Benka kojarzył mi się za bardzo ze Smaugiem). Dobrze się oglądało całość z dopasowanymi ruchami pysków i westchnięciami. Taki bonus.

Udowodnię teraz, że film Serkisa może się nie podobać. I będzie to całkiem zrozumiałe. Czas zatem na kilka końskich zarzutów. Niestety reżyser nie zdecydował sie pójść w kierunku mroczności i brutalności na 100% i często balansuje na krawędzi narracji zbliżonej do klasyki. Chciał storzyć film zarówno dla młodych, jak i starych i nie do końca mu to wyszło. Czasem denerwują też dziwne skróty myślowe fabuły, niektóre wątki, moim zdaniem, powiny być rozwinięte, inne skrócone. Pierwsza część filmu jest dobrze budowana - niespiesznie i cierpliwie poznajemy twarde prawa dżungli, rolę w niej Mowgliego. I wtedy następuje coś dziwnego - nagle akcja zaczyna pędzić. Wszystko byłoby ok, gdyby to była pogoń z rozwagą. Bohater i jego zwierzęcy bracia podejmują szereg decyzji, które nie do końca są w jakiś sposób wyjaśniane. Serkis widocznie chciał duże pole interpreteacyjne pozostawić widzowi, ale nie wiem czy trafi na odpowiedni target. Dlaczego? Ano dlatego, że większość widzów, którzy chcieliby obejrzeć jego film to dzieci i młodzież, które chcą mieć pewne kwestie podane na tacy. A tutaj nie jest tak do końca. Motyw z ludźmi też jest niewyraźnie zarysowany, jakby zbędny. Nie rozumiem zbytnio filozofii dwóch czarnych charakterów - łowcy i tygrysa. Są to, moim zdaniem, trochę źle wyważone i średnio napisane postacie. Co motywuje Shere Khana? Dlaczego tak dziwnie ukazana jest historia myśliwego? Trudno powiedzieć. Zabrakło mi jakichś dodatkowych 15 minut, na odpowiednie rozwinięcie tych postaci.

Podsumowując, nie wiem w sumie do kogo skierowany jest "Mowgli" - czy do dorosłych, czy do dzieci. Jak to zwykle u Serkisa, największą słabością jest... scenariusz. Mi, pomimo luk i skrótów fabularnych, podobał się bardziej niż adaptacja Favreau (nie bijcie). Jestem jednak koniem, spragnionym dzikosci i wolności. A tutaj takową znalazłem. I przez to oglądało mi się przyjemnie, ale nic poza tym.

Końska ocena: 7/10

P.S. Wciąż na 1-ym miejscu adaptacja z 1994 roku. Jestem uparty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz