czwartek, 14 grudnia 2017

Mistrz świata - "Najlepszy"

Najlepszy (2017), reż. Łukasz Palkowski

Znalezione obrazy dla zapytania najlepszy

Rzadko w polskim kinie zdarza się przełom. Mało u nas nowych produkcji, które spokojnie można by było określić jako dobre. Bo cóż my tu mamy? Raz na jakiś czas Smarzowski (i jemu podobni)  pokaże nam coś ciężkiego kalibru. Wstrząsy przezeń serwowane są jednak zbyt wielkie, aby przeżywać je nazbyt często. Co dalej? Ano, czasem pojawi się jakiś dobry, ale zazwyczaj odtwórczy thriller sensacyjny. Ale to rzadziutko. Czym więc nas karmią na co dzień? Kupą. Tak, zwyczajną kupą. I żeby to był chociaż jakiś dobry, ekologiczny obornik. Taki chociaż, jak ten co leży na farmie gdzie stoi moja stajenka. Ale nie, nasi twórcy pasą nas kupą i łajnem kiepskiego sortu. Sytuacja obecna w polskim kinie jest bowiem taka: masy świetnie się bawią na odmóżdżaczach Papryka Vegi, lub tłumem uderzają na nic nie wnoszące, miałkie i odtwórcze komedie romantyczne, w których obsada jest tak przewidywalna, że stanie się niedługo obiektem zakładów u bukmacherów (Adamczyk i Karolak będą mieli niedługo w STS kursy, mniej więcej, na poziomie 1.50). Bardziej wartościowe filmy (a jest ich mało, bo nikt nie chce dawać na nie pieniędzy) giną bez echa. W tak kiepskim momencie dla naszej kinematografii popularnej pojawia się Najlepszy i udowadnia, że można zrobić kino dla szerokiej publiki, które jest wartościowe i po prostu... świetne.

Znalezione obrazy dla zapytania najlepszy

Nie pamiętam, kiedy oglądałem ostatnio film tak dobrze wyważony, angażujący od pierwszej, do ostatniej minuty. I nie mówię tu o polskich produkcjach, ale filmach w ogóle. Obraz Palkowskiego jest niesamowicie precyzyjnie przemyślany, zaplanowany, bardzo dobrze napisany i działa na widza niczym znane z greckiej tragedii katharsis - wszyscy znamy historię Jurka Górskiego, ale droga życiowa, którą przebył jest dla oglądającego swoistym oczyszczeniem. Twórcy nie patyczkują się z widzem, bawią się przy tym hollywoodzką konwencją biograficzną, raz po raz odchodząc od niej w stronę polskiej wariacji i interpretacji. Najlepsze w Najlepszym (he, he) jest to, że wyznacza on nową ścieżkę, nieznaną wcześniej w polskim kinie - drogę inspiracji filmami amerykańskimi, ale potraktowanymi tylko jako kontekst, mrugnięcie okiem do widza zaznajomionego z konwencją tamtejszego kina.

Znalezione obrazy dla zapytania najlepszy

Kilka słów muszę poświęcić oddaniu klimatu PRL-u i grze aktorskiej. Świat i realia odtworzone w filmie wydały mi się dalekie, zamierzchłe, a jednocześnie jakieś znajome i bliskie. To niewątpliwy sukces. Czasy poprzedniego systemu chyba nigdy nie były w naszym kinie tak przekrojowo ujęte. Podobnie jak rzeczywistość narkomanów tamtych dni, brudna i przerażająca, ale w jakiś sposób umotywowana. Dlaczego? Otóż dlatego, że bohaterowie ukazani w Najlepszym to ludzie z krwi i kości. Są prawdziwi, odarci z legendy, mitu, który często towarzyszy herosom kina amerykańskiego, o którym wspominałem. To jest owa różnica jaką warto zauważyć po seansie. Jurek Górski walczy aż do samej mety ze swoimi demonami. W ani jednym momencie nie wydaje się nam herosem, czy zwycięzcą. Widzimy go jednak jako człowieka zmagającego się i walczącego - bohatera, który nie tyle chce udowodnić coś światu, ale też sobie. Ogromna w tym zasługa Jakuba Gierszała, który z roli na rolę udowadnia swój ogromny potencjał. Grając narkomana-triathlonisty staje na wysokości zadania. Bardzo dobrze wypadają też aktorzy drugoplanowi, z Arkadiuszem Jakimkiem, Magdaleną Cielecką, Arturem Woronowiczem, Januszem Gajosem i Arturem Żmijewskim na czele. Trochę mniej przekonujący są młodzi, mniej znani aktorzy, ale w ogólnym rozrachunku... też dają radę.

Najlepszy jest filmem wyjątkowym i prawdziwym.  Przy obecnej kondycji współczesnego kina polskiego, może być dla niego remedium i jednocześnie znakiem drogowym dla producentów, którzy dostrzegą potencjał w kierunku, który wyznacza. To przełom w produkcjach masowych. Ja uwierzyłem obrazowi Palkowskiemu, przeżywałem go. Pogalopowałem z kina z poczuciem oczyszczenia i chęcią do działania. Cóż można chcieć więcej?

Końska ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz